Warning Order

www.warning-order.blogspot.com

Warning Order

www.warning-order.blogspot.com

Warning Order

www.warning-order.blogspot.com

Warning Order

www.warning-order.blogspot.com

Warning Order

www.warning-order.blogspot.com

Warning Order

www.warning-order.blogspot.com

29 kwietnia 2013

Spotkanie z Brandonem Webb'em, Drago i Adrzejem K Kisielem

26 kwietnia, dzięki działalności firmy Defendu, która specjalizuje się w szkoleniu służb mundurowych oraz Wyższej Szkole Bezpieczeństwa z Poznania mieliśmy okazję uczestniczyć w spotkaniu z Brandonem Webbem-trenerem snajperów i autorem książki "Czerwony Krąg", Drago-polakiem służącym w Navy Seals oraz Andrzejem K Kisielem-żołnierzem jednostki specjalnej Grom i autorem książki "13 moich lat w JW Grom".
Nie będę  tu dużo opowiadać, tego po prostu trzeba było doświadczyć osobiście.
Specjalnie dla Was od najlepszych żołnierzy US Navy Seals.

        1. Co Was skłoniło do przyjazdu do Polski?
Drago - Opcje są trzy i wszystkie trzy są poprawne. Przyjechaliśmy po to, żeby odwiedzić przyjaciół, żołnierzy, z którymi walczyliśmy w Iraku. Brandon Napisał książkę więc to się tak tak się złożyło, że przyjechaliśmy w tym czasie, gdy ta książka została wydana no i również kręcimy film o GROMie. Tak więc wszystkie trzy wersje są prawdziwe.

  1. Czy z Waszej inicjatywy zostanie podjęta jakaś współpraca szkoleniowa nie tylko w GROMie, ale również w innych jednostkach polskich?
Drago – My współpracowaliśmy z GROMem i ufamy tym żołnierzom, bo wiemy, że są wyszkoleni na świetnym poziomie. To nie zależy od nas, to zależy od naszego dowództwa, czy oni będą współpracowali więc ja osobiście o takich planach nie wiem. Tak jak już wcześniej powiedziałem mamy zaufanie do GROMu i to dla nas jest najłatwiejszy sposób - współpracy takimi jednostkami, które są na tym samym poziomie, co my.

  1. Co skłoniło Pana (Brandona) do napisania książki?
Webb - Bezpośrednim powodem był wykład, którego słuchałem na uniwersytecie. Wykładowca miał umrzeć za kilka miesięcy i chciał pozostawić coś po sobie i to mnie zainspirowało do tego aby też coś po sobie zostawić dla wszystkich ludzi a przede wszystkim dla moich dzieci. Był to czas kiedy podczas mojego pobytu w Afganistanie urodził mi się syn i to było moją bezpośrednią inspiracją. Zaskoczeniem dla mnie było również to, że pisanie sprawia mi jakąś przyjemność i być może jest to pomysł na karierę.

  1. Czy możesz nam coś powiedzieć więcej o tym projekcie filmowym?
Webb – Jest to projekt realizowany przez bank wojskowy. Chodzi o to, żeby zrobić serię filmów na temat jednostek specjalnych na całym świecie. Ze względu na kontakty towarzyskie i przyjaciół, wybór padł na początku na GROM.  Był to wybór naturalny i oczywisty i dla nikogo nie był zaskoczeniem. Celem tej serii o jednostkach specjalnych jest pokazanie różnic między tymi jednostkami, ale także opowiedzenie trochę o historii. Tak jak dla Navy SEALs to były jednostki specjalne z II wojny światowej tak dla GROMu, cichociemni. Taki jest cel nakręcenia tej serii.

  1. Jak  oceniacie system szkoleń polskich jednostek specjalnych?
Drago – O innych jednostkach specjalnych za dużo nie wiemy, bo z nimi nie współpracowaliśmy a o mogę powiedzieć tak jak Brandon ostatnio powiedział, że w skali od 1 do 10 będzie to 10. Świetnie wyszkolona jednostka, świetni żołnierze i doskonała selekcja więc tylko najlepsi się dostają. Naprawdę możemy powiedzieć o GROMie, że wyszkolenie jest naprawdę świetne. Problem jest w tym, że żołnierzy sił specjalnych nie da się masowo produkować; Żołnierza po żołnierzu i bardzo dużo czasu się szkoli jednego żołnierza więc każde odejście żołnierza z jednostki to jest duża strata. Ta wymiana w Iraku, która była obustronna. To nie tylko to, że my pomagaliśmy GROMowi, również bardzo dużo się nauczyliśmy od GROMu, wiele rzeczy, które musieliśmy zmienić w naszych (amerykańskich Navy SEALs) ćwiczeniach właśnie po współpracy.

  1. Drago. Przeżyłeś areszt w komunistycznej Polsce, Wyjechałeś do Ameryki. Jak Twoje podejście do tej sytuacji się zmieniło? Kiedy Byłeś nastolatkiem i po tym jak dołączyłeś do SEALs'ów.
Drago – Urodziłem się w Łodzi, gdzie mieszkałem i tam się wychowałem. To było jeszcze w czasach, gdy komuniści grasowali po Polsce. Poszedłem do więzienia na dwa lata. Wyjechałem do Stanów Zjednoczonych w '84 roku i dostałem obywatelstwo amerykańskie w '91, wstąpiłem do Marynarki Wojennej i zostałem przyjęty do komandosów SEALs. Tak już zostałem przez 20 lat.

  1. Pamiętasz tą Polskę komunistyczną i Polskę teraz. Czy nie Miałeś nigdy myśli, żeby tutaj zostać?
Drago – Nie sądzę, żeby mi się powiodło życie tutaj w Polsce, komunistycznej Polsce. Różnica jest teraz bardzo duża. Największa różnica, jaką ja widzę jest w ludziach. Pamiętam Polskę szarą , zatroskanych ludzi i smutne twarze... to było bardzo nagminne, to się cały czas widziało. Ja mam to cały czas w oczach. Teraz jak przyjechałem to Polska inna jest, jest kolorowa. Zupełnie inni ludzie- uśmiechnięci, czasami wydaje się nawet, beztroscy. To dobrze.

  1. Dużo się słyszy o treningu hell-week. Jest to faktycznie najważniejszy, najcięższy trening, czy po prostu tak media przekoloryzowały?
Drago - Ja znam to z obu stron. Sam przeszedłem przez ten trening i znam, bo byłem instruktorem pod koniec mojej kariery. Każdy się koncentruje na hell-weeku, bo to jest... to się wydaje, że jest najbardziej brutalna część naszego treningu, chociaż tak wcale nie jest. To prawda, nie śpi się przez 5 dni, w dzień i w nocy się wykonuje ćwiczenia, przebywa się w bardzo zimnej wodzie i bardzo ludzi odpada, bardzo dużo ludzi rezygnuje w tym czasie. Ale to nie jest najtrudniejsza część treningu... ja zaczął się hell-week to i tak większość z nasz nie wiedziała co się dzieje, trzeba było po prostu wykonywać rozkazy. Dużo trudniejszym okresem jest trzecia faza. Trening SEALs'ów dzieli się na trzy fazy: fizyczne ćwiczenie, nurkowanie, taktyka oraz ładunki wybuchowe i strzelanie. Dla wielu z nas (SEALs'ów) była trzecia faza czyli taki hell-week na sterydach , gdzie wciąż jest silniejsze zmęczenie, a śpi się bardzo mało. Cały czas jest zimno, ale w tym samym czasie pracuje się z ładunkami wybuchowymi, strzela się ostrą amunicją koło swoich kolegów, więc jest to o wiele bardziej niebezpieczne i chyba trudniejsze. Hell-week nie jest najtrudniejszy, choć jest to najbardziej znana część naszego treningu... Nie jest to nawet do końca trening, ja uważam, że  to taka bardziej selekcja, gdzie się wybiera tych ludzi, którzy są najlepsi i najbardziej się nadają do tej pracy. Brandon mówi o tym doskonale w swojej książce „Czerwony Krąg”. Ta część, kiedy on przechodził przez hell-week. To jest bardzo dobrze opisane i to jest tak, jak było.

  1. Książka Brandona Webb'a „Czerwony Krąg” jest jedną z wielu publikacji pisanych przez żołnierzy. Czym ona się różni od innych?
Webb- Jeżeli chodzi o różnice to interesuje mnie takie tło, skąd pochodzą ludzie, którzy są w jakiś sposób pociągani przez jednostki specjalne i to starałem się opisać. Rzeczywiście jest tu dużo książek o jednostkach specjalnych, ale one opisują jakiś cel, jakąś misję, jakiś moment, natomiast dla mnie było interesujące co w moim życiu wydarzyło się takiego, a miałem sporo przeciwności, że wstąpiłem do SEALs'ów. Prawdopodobnie jest sporo podobnych ludzi, którzy właśnie są pociągani przez jednostki specjalne i w nich się potem znajdują. W mojej książce znajdują się również opisy postaci, które miałem okazję trenować, ponieważ zdarzyło się tak, że miałem szczęście prowadzić najlepszą szkołę snajperów.
Drago- Ja jeszcze dodam, że ta książka jest dużo lepiej napisana niż wiele innych książek. Ja ją sam czytałem i jest bardzo prawdziwa. Opis hell-week czy przejście przez trening tak, jak ja pamiętam jako student a później instruktor SEALs'ów jest bardzo prawdziwy, jest bardzo dokładny.

  1. Opisywałeś w książce, że byłeś nieuporządkowany, wręcz niegrzeczny. Jak podporządkowałeś się tym wojskowym zasadom?
Webb – Tak naprawdę jest to szkolenie, które w jakimś sensie łamie człowieka, ale też pokazuje, że bardzo ważna jest praca zespołowa i są zasady, których nie można łamać a niektóre zasady zostają złamane tak, aby wymyślić jakieś nowe.

  1. Co skłoniło Was do odejścia z armii?
Webb -  Prawdopodobnie podstawowym argumentem był fakt, że mój syn osiągnął wiek pięciu lat. Chciałem więcej czasu z nim przebywać i brać udział w wychowaniu a nie byłoby to możliwe gdybym nie odszedł z jednostki.
Drago – To jest bardzo niebezpieczna praca i uważam, że trzeba wiedzieć kiedy z niej odejść. To tak samo jak z bokserem- jak nie przestanie walczyć w odpowiednim czasie to się najczęściej kończy kontuzjami lub śmiercią. Robimy się starsi, nasz refleks trochę spada, robimy się wolniejsi a życie naszych towarzyszy broni zależy często od naszych reakcji więc jeżeli jestem trochę wolniejszy i trochę słabszy to ryzykuję nie tylko swoim życiem, ale też i życiem kolegi koło siebie. Po 20 latach nadszedł czas, żeby się pożegnać z tym stylem życia i zacząć robić coś innego.

  1.  Co Wam pomagało w sytuacjach skrajnego wykończenia i wyczerpania?
Webb – Tak naprawdę w osiągnięciu stanu psychicznego, który wyklucza zmęczenie, pozwala trening. Ten trening jest częścią wspólną wszystkich jednostek specjalnych i przejścia kolejnych poziomów podczas selekcji zarówno na początku jak i w całym okresie służby i to pozwala osiągnąć taki stan umysłu, powstaje taka krawędź, ostry stan umysłu, kiedy trzeba skupić się na celu. Podobnie jest w tenisie stołowym- nawet jeżeli mam tylko jedną sprawną rękę to i tak jestem w stanie skopać ci dupę.

  1.  Czy zdarzyły wam się jakieś śmieszne sytuacje w czasie służby?
Drago – Tego mamy bardzo wiele i najczęściej opowiadamy między sobą. Mi się najczęściej przypomina jedna z naszych misji w Iraku, gdzie dostaliśmy wywiad, że na podwórku domu, na który będziemy uderzali są dwa wielkie psy więc musimy się przygotować psychicznie do tego, że trzeba będzie te psy zabić. Czasami jak się źle trafi to jest dużo hałasu i jesteśmy wydani. Jest ciężko i o wiele bardziej niebezpiecznie. Jeden z kolegów się wspiął na dach budynku z noktowizorami i mówi „ Tak, widzę dwa wielkie psy, ogromne psy”. Wszystko zaplanowaliśmy, ładunki poszły drzwi się wysadziły i podczas natarcia patrzę i mówię „Chwila to nie jest pies, to jest krowa...”. Przez długi czas się patrzyliśmy i śmialiśmy z tego.
 Webb – Ja też miałem śmieszną sytuację i tez związaną z psem. To był specjalnie wyszkolony pies, pracujący w wolsku. Kiedyś ten pies wszedł do pomieszczenia i myśleliśmy, że jest tam jakaś prawdziwa rzeźnia, coś poważnego. Są to psy specjalnie szkolone do walki więc również bardzo niebezpieczne. Wyglądało na to że ten pies zaciekle z kimś walczy. Pomyślałem sobie „ O cholera, co się tam dzieje” i w końcu jak zdecydowałem się wejść, zobaczyłem psa bawiącego się wielką pluszową zabawką.

  1. Jak wygląda sprawa z doborem ekwipunku przez SEALs'ów. Jest to pełna dowolność, czy macie jakieś pewne wytyczne?
Drago – W SEALs mamy pełną dowolność w dobieraniu sprzętu, ale oczywiście nikt nie chodzi tak, jak niektóre legendy mówią czyli samurajski miecz, tomahawki i jakieś inne narzędzia... rzucanie nożami, tego się nie robi. Jesteśmy na tyle wyszkoleni, że rozumiemy, że różne misje wymagają różnego sprzętu. Trzeba pamiętać, że jest nas cała grupa i gdyby komuś z nas coś się stało to następny żołnierz musi podjąć tą broń i ją umieć operować. Jak każdy ma zupełnie inną broń to może to tworzyć problemy. To tego stopnia mamy wolność w dobieraniu sobie sprzętu, że nikt nam nie mówi gdzie sobie ten sprzęt ustawiamy, że tu musimy mieć magazynki a tu musimy mieć pistolet. Ja nawet nosiłem pistolet w kieszeni przez jakiś czas. Sam sprzęt wybieramy odpowiedni na misję, ale najczęściej decyduje dowódca jednostki, plutonu.
Webb – Jako snajper nie lubię mieć dużo oporządzenia, mam naprawdę mało sprzętu. Tylko to, co potrzebne. Pistolet niszę nie na pasie, nie na nodze, ale przy piersi.

  1. Czy byłeś kiedyś postrzelony?
Webb – Nie. Miałem dużo szczęścia. Brałem udział w różnych akcjach i sytuacjach z minami itp. a nigdy nie miałem żadnych uszkodzeń, nie zostałem postrzelony. Miałem nawet taką sytuację, że helikopter, którym leciałem miał poważną awarię chwilę po tym, jak z niego wyskoczyłem.

  1. Jak oceniacie wyposażenie polskich jednostek GROM?
Webb – Nie mogliśmy sobie pozwolić na działanie z jednostkami nieprawidłowo wyposażonymi a Grom do takiej nie należy. Wymiana między nami jest obustronna i jesteśmy wszyscy naprawdę dobrze oporządzeni.

  1. Brandon, Wiesz co stało się z twoim przyjacielem Chrisem Kylem. Nie boisz się, że po napisaniu książki może Cię spotkać podobny los?
Webb – Interesuję się tym. Do niektórych rzeczy trzeba mieć dystans, ale i trzeba sobie z nimi radzić. Chrisowi bardzo zależało na żołnierzach, którzy wracali z misji i chciał zapobiec ich problemom w aklimatyzacji. Zginął pomagając właśnie jednemu z takich żołnierzy. Chris Kyle nie wiedział do końca jakie problemy psychiczne miał ten człowiek. Pomagał mu, bo był to syn nauczycielki ze szkoły, w której były dzieci Chrisa. Publikacja takiej książki jest w pełni świadomą decyzją. Jestem świadom konsekwencji i zagrożeń. 








 Z podziękowaniami dla Pani mgr. Anny Szymaniak.

24 kwietnia 2013

Wyzwolenie Pniew - Wywiad z J. Przewoźnym

Pniewy : Przez 2 lata urządzane było święto Osiedla Wyzwolenia w rocznicę wyzwolenia Pniew, czyli ok. 25 stycznia.
W tym roku okazało się, że burmistrz Pniew - pan Jarosław Przewoźny postanowił zorganizować widowisko historyczne w maju tego roku i to z całkiem niezłym rozmachem!
Będzie to jedno z większych wydarzeń rekonstrukcyjnych województwa wielkopolskiego w tym roku.
Chcieliśmy bliżej przedstawić Wam tą inicjatywę i zaprosić na wydarzenie.
Oto, czego dowiedzieliśmy się u samego źródła.

  1. Skąd pomysł na zorganizowanie widowiska historycznego? Jest ono organizowane kosztem Święta Osiedla Wyzwolenia czy to całkiem inna inicjatywa?
- Tak widowisko to jest w tym roku nie tyle kosztem Święta osiedla a właściwie jest świętem osiedla Wyzwolenia , którego obchody przeniesione zostały w miejsce historycznie związane z tym zdarzeniem historycznym chociażby przez fakt, że w budynku pałacu Rosjanie urządzili szpital polowy po wkroczeniu do Pniew, stąd też przed budynkiem obelisk i ekshumowany już cmentarz żołnierzy radzieckich.

  1. Dlaczego data akurat 12 maja? Przecież wyzwolenie Pniew miało miejsce w styczniu.
- Data 12 maja jest najbliższą datą zakończenia drugiej wojny, termin styczniowy ze względu na bardzo niskie temperatury miał wpływ na to że mieszkańcy nie wytrzymywali zbyt długo a osoby starsze i dzieci wręcz rezygnowały z udziału. W maju nawet jeżeli pogoda będzie zła to raczej nie powtórzy się temperatura minus kilkanaście stopni jak to bywało w styczniu.

  1. Czy mieszkańcy podchodzą z entuzjazmem do tego przedsięwzięcia?
- Nie robimy badań nastroju mieszkańców, dajemy propozycję ciekawego spędzenia czasu, mieszkańcy mają prawo wyboru.

  1. Nie boi się Pan słabej frekwencji?
- Nie mam takich lęków. Wiem z doświadczenia, że na dobrą frekwencję pracuje się często latami. wiem też , że nie zawsze najważniejszy jest poklask, popularność i o co najtrudniej - wdzięczność.

  1. Jest to impreza otwarta, czy nie jest problemem zapewnienie noclegu i wyżywienia uczestnikom? Oczywiście jeśli pojawi się większa liczba osób.
- Nie mam takich obaw. dotychczas to co przygotowaliśmy trzeba było na siłę rozdawać.

  1. Jakie atrakcje czekają na przyjezdnych?
- Główną atrakcją będzie rekonstrukcja wydarzenia militarnego w wykonaniu profesjonalistów z grupy rekonstrukcyjnej. Inne atrakcje są w trakcie ustalania.

  1. Czy jest to jednorazowa inicjatywa czy może możemy liczyć na to żeby Wyzwolenie Pniew było imprezą cykliczną?
- Wyzwolenie Pniew jest już imprezą cykliczną, ponieważ organizowane jest po raz trzeci, czy będzie dalej kontynuowane to zależy od zainteresowania mieszkańców i od dobrej woli ludzi ( w tym wypadku inicjatorów tj. grupy Radnych, którzy współorganizują i współfinansują imprezę). 


Sowa

17 kwietnia 2013

10 pytań do ...Rudej

 Pierwszy artykuł z serii 10 pytań do. O życiu, pasji, fajnych dziewczynach i nowym projekcie. Dla zniecierpliwionych kolejnej edycji majówki w Bornem Sulinowie i nie tylko.
Z 10 wyszło nam 9 pytań, jeśli dobrze liczę. Niech będzie. 
Zacznijmy od przedstawienia naszej bohaterki. Ruda, czyli Samanta Burkowska. Przede wszystkim kobieta, organizatorka Operacji Borneo, zapalona militarna maniaczka i jak sama przyznaje "wariatka z którą nie da się wyczerpać tematów". Takie właśnie miałam wrażenie po zadaniu jej kilku pytań. Wciąż czuje niedosyt.
 Z resztą zobaczcie sami.



Jak zaczęła się Twoja przygoda z militariami? Czy to był od razu pociąg do samego airsoftu czy może zaczęło się na innej drodze?

Przygoda z militariami nie jest tylko moja, ale Nasza – rodzinna, czyli Ślimak mój mąż, nasza córa Irmina i ja. Trwa już (właśnie policzyłam) 10 lat i zaczęła się od wyjazdu na Zlot w Darłowie (jeszcze wtedy mieszkaliśmy w Toruniu). W sumie pomysł wyjazdu padł ze strony naszego kolegi Argusa – radiowca zapaleńca. Jako, że Ślimak lubuje się w technice wojskowej oraz w historii II Wojny Światowej,  a ja uwielbiam mechanikę pojazdową postanowiliśmy całą ekipą wyruszyć na spotkanie z wojskową przygodą. W cywilnych ciuchach z wypchanymi plecakami zapakowaliśmy się do Nissana Patrola Argusa i ruszyliśmy w drogę. Już na miejscu wielki szok 
Jakie maszyny !!!  Jaka atmosfera !!!  Jak my wyglądamy ??? !!! - porażka.
Zaczęło się bieganie po stoiskach z ciuchami i kupowanie czegokolwiek militarnego, co by się nie wyróżniać.
Wtedy poczułam, że to jest to czego zawsze szukałam, że przepadłam i uwielbiam to militarne szaleństwo. Kolejne lata, kolejne zloty militarne, szafa pełna mundurów, marzenie o super replice do munduru -  o airsofcie jeszcze mało się mówiło.
Nastał rok 2004, w którym to oprócz na zlot w Darłowie pojechaliśmy również na Zlot w Bornem. To był przełom. Zakochaliśmy się w tym mieście. Potem wszystko potoczyło się bardzo szybko. Zrobiliśmy stronę miłośników zlotu w Bornem. Zaczęliśmy pomagać w organizacji następnego borneńskiego zlotu. Zaproponowano nam, abyśmy wzięli ślub na Zlocie 2005. Poznaliśmy Qbs`a, który w trakcie zlotu organizował w Kłominie imprezę airsoftową  Qualudża. Nasz ślub zlotowy na 2000 Uczestników i czołg, Wesele na czołgowisku. Zostaliśmy w Bornem  i całe swoje serce oddaliśmy Międzynarodowemu Zlotowi Pojazdów Militarnych i organizowaniu Żandarmerii Zlotowej.

 Niedługo czeka nas kolejna impreza w Bornem Sulinowie. Skąd pomysł na zorganizowanie tych zlotów?

Pomysł absolutnie nie był mój. Szaleństwo Majowe zainicjował Decybel. Cała historia pierwszej majówki jest dłuuuga i zagmatwana. Tak w skrócie: w 2006 roku (na początku) zadzwonił do mnie Org Qualudży i poinformował mnie, że jakiś TYPEK podszywa się pod nich i chce robić zlot airsoftowy w Bornem i wprowadza w błąd nasze Stowarzyszenie (że niby on to oni). Rzeczywiście Prezes stowarzyszenia myślał, że to Qbs. Zamieszanie na całego, telefony się urywały.  Dane pochodziły z WM. (tam są jeszcze wpisy ). W końcu zadzwoniłam do „tego TYPKA“ i okazało się, że nikt się pod nikogo nie podszywa, że facet po prostu wpadł na taki pomysł i że to tylko nieporozumienie. Postanowiłam pomóc, bo pomysł był fajny.  Parę telefonów, pismo z wyjaśnieniem i prośbą o zezwolenie na imprezę i poszło.
Pierwsza Majówka ok 100 osób – deszcz jak nie padał to lał …
Druga Majówka (też organizował ją Decybel) – już ok 450 osób – piękna pogoda i minus 5 w nocy.
Trzecia Majówka – niestety Decybel tylko zdalnie mógł pomagać w organizacji. Ze względu na sytuację osobistą nie mógł być obecny. Ponaglana przez uczestników zaczęłam sama przygotowywać kolejne Majówki. I tak już robię to po raz szósty. W 2008 roku powstał mój autorski scenariusz z Sarią i Nerun, który rozwija się do dzisiaj.

Czy poza zlotami militarnymi Twoja kariera zawodowa jest głębiej z tym związana?

Tak, jak najbardziej. Organizujemy militarne wypady do lasu dla firm i szkół gdzie uczestnicy muszą posługiwać się mapą i kompasem, strzelać, ratować rannego, poszukiwać ukrytych fantów. Na zakończenie najczęściej wsadzamy ich na PTS M i mają przejażdżkę po Tankodromie. W sumie cały sezon biegam z repliką i w mundurze.


  Nie często można spotkać kobietę zajmującą się militariami tym bardziej, która zajmuje się tym zawodowo i ma o tym niemałe pojęcie. Na pewno budzi to podziw i zdumienie u mężczyzn. Jak to było na początku i jak jest teraz?

Za bardzo nie wiem co powiedzieć. Od kiedy pamiętam zawsze dla facetów byłam bardziej kumplem niż koleżanką  Taka moja natura. Teraz zdumienie budzi to tylko u cywili, którzy uważają mnie za wariatkę i nie pojmują jak to tak – że baba w mundurze biega i słuchają jej setki facetów. W środowisku militarnym myślę , że zdumienia nie ma, podziwu też nie. Jestem po prostu militarną Rudą i koniec. Robię to już tyle lat, że nikt się już niczemu nie dziwi.

Jak dziewczyny radzą sobie na strzelankach? Dorównują mężczyzną kroku czy jednak jest widoczna bariera w ich działaniach? Czy spotykają się one z dyskryminacją?

Dziewczyny radzą sobie znakomicie. To mężczyźni czasami nie potrafią im dorównać kroku .
Są bardziej wytrzymałe, konkretne i logiczne o ile tylko jest to dla nich pasją, a nie poświęceniem (bo mój ukochany się w to bawi to ja, jego mały króliczek, będę z nim za wszelką cenę – takie też się zdarzają i są prawdziwym omdlewającym utrapieniem) Babki z pasją po pierwsze są naprawdę świetnymi wojowniczkami po drugie nie pozwolą sobie na dyskryminację. To są baby z jajami, których pozazdrościć może im nie jeden facet.

 Z tego co sama zauważyłam kobiet w tym sporcie przybywa. Jak myślisz co jest takie co jednak wabi do tego dziewczyny? Chyba to nie tylko sprawa powiedzenia "za mundurem panny sznurem"?

Jak już pisałam takie "za mundurem panny sznurem" też są i jest to prawdziwy koszmar. Panienki, które mają w oczach…ich spodnie i wymagają od wszystkich panów uwielbienia i poświęcenia. Prawdziwe militarne kobiety po prostu uwielbiają ten sport. Uwielbiają adrenalinę, wysiłek (nie tylko callantetics) i działanie.
Zauważyłam, że babki, które w życiu osobistym są energiczne, wymagające i potrafią same o siebie zadbać, są w polu dokładnie takie same. Mało jest takich kobiet  - to prawda, ale jak już są to genialne i niezastąpione.


Wracając do tematu majówki 2013, czego uczestnicy mogą się spodziewać na tegorocznej edycji?


Tajemnica . Na pewno tego, że rozkazy ze sztabu będą upublicznione – tak aby każdy mógł się z nimi zapoznać. Z doświadczenia wiem, że często szwankował przepływ informacji Sztab – dowódca frakcji – żołnierz. Dlatego też w tym roku wszystkie zadania i sposób ich wykonania będą umieszczone na tablicach w obozach frakcji i na ich forach. Chcę również poprzez zrobienie paru gadżetów (wyrzutnie rakiet, bomby, stacja podsłuchowa, centrum kontroli lotów w Uralu) uatrakcyjnić całą rozgrywkę, tak aby były namacalne punkty strategiczne.

Słyszałam też o pamiętniku majówkowym. Mogłabyś przybliżyć nam ten projekt?

Będzie to pamiętnik z frontu pisany przez żołnierkę przez sześć lat. Opowiada on o całej wojnie o całym scenariuszu Saryjsko Neruńskim. Staram się nigdzie nie mówić z jakiej frakcji jest ów pisząca, bo wspomnienia i akcje frakcji są przemieszane tak, aby każdy czytający mógł znaleźć cząstkę siebie. Trzymam się tylko całości wydarzeń z danego roku. Materiały pobrane są z forów różnych Teamów, ze wspomnień nadsyłanych do mnie, z nocnych sztabowych opowieści Uczestników, z moich materiałów, które muszę całe przejrzeć .

I tak na zakończenie, kilka słów dla naszych czytelników.

Mam 40 lat. Przez ostatnich 10 zajmowałam się wraz z rodziną wszelkiego typu zlotami militarnymi. Mam w domu szafę z mundurami z 50 replik, zbieram kasę na drugą szafę i na balkonik dla staruszków o charakterze militarnym, bo wiem, że czas leci szybko, a ja z mojej pasji nie zrezygnuję.



Z podziękowaniami dla Austina, za zdolności reżyserskie oraz montażowe.